Opinie uczestników
Tutaj będą Państwo mogli zapoznać się z bezpośrednimi świadectwami osób, które odbyły pielgrzymkę Camino. Od osób z niepełnosprawnościami fizycznymi i umysłowymi po personel wspierający, od ich trudności po osiągnięcia, uzyskają Państwo rzeczywiste wyobrażenie o doświadczeniu, jakim jest przebycie Camino de Santiago.

Andrei
Dwa lata temu uczestniczyłem w projekcie w Bułgarii, który trwał dziesięć dni. Głównym zajęciem były codzienne piesze wędrówki przez trzy do czterech godzin, po których rozbijaliśmy obóz. Dla mnie było to niezwykłe przeżycie, gdyż wcześniej nie zaliczałem się raczej do osób preferujących aktywności na świeżym powietrzu. Ze względu na moją niepełnosprawność wzrokową, otwarte i nieznane przestrzenie zwykle wywołują u mnie niepokój, lecz tam, ku mojemu zdziwieniu, czułem się bezpiecznie. Miałem wsparcie osoby towarzyszącej oraz członków stowarzyszenia, co sprawiło, że ostatecznie świetnie się bawiliśmy. Nigdy wcześniej w życiu nie rozstawiałem namiotu ani nie spałem w nim, dlatego całe to doświadczenie było dla mnie absolutnie niezwykłe. Mój entuzjazm przypominał dziecięcą radość i od tamtego momentu z niecierpliwością czekam na podobne działania.

Alexandra Neves
Nasza wyprawa szlakiem Camino de Santiago była podróżą pełną wytrwałości i determinacji. Grupa starszych mieszkańców i opiekunów z Centrum Społeczno-Parafialnego w Pousos wyruszyła na tę legendarną pielgrzymkę w ramach projektu „Academia dos Sonhos”, którego celem jest spełnianie marzeń i pragnień naszych podopiecznych.
Przez cztery starannie zaplanowane dni pokonywaliśmy dziennie od 5 do 6 kilometrów, naprzemiennie pieszo oraz na wózkach inwalidzkich przy wsparciu naszych opiekunów. Nasza trasa obejmowała etapy od Vila Praia de Âncora do Caminha, z Valençy do Tui, z Padrón w rejonie Rías Baixas, aż do finałowego odcinka z Monte do Gozo do katedry w Santiago. Po drodzę odwiedzaliśmy kościoły, dzieliliśmy się chwilami modlitwy i refleksji oraz poznawaliśmy kulturę i gastronomię Camino. Nocując w schroniskach dla pielgrzymów oraz zbierając pieczątki w naszych paszportach pielgrzyma, z dumą zdobyliśmy Compostelę – oficjalny certyfikat pielgrzyma.
Podróż przyniosła nam chwile wzajemnego wsparcia i radości, a także wyzwania, które wzmocniły nasze więzi. Inni pielgrzymi oraz turyści rozpoznawali nas, często dopingując i gratulując nam, co zawdzięczamy ogólnokrajowemu rozgłosowi naszej historii w mediach.
Przybycie do wspaniałej katedry w Santiago było dla nas wszystkich niezwykle wzruszającym momentem. Łzy radości towarzyszyły nam, gdy obejmowaliśmy się, świętując nasze osiągnięcie. Udział we mszy pielgrzymów, obserwowanie ceremonii botafumeiro oraz wizyta przy grobie Świętego Jakuba były poruszającymi doświadczeniami, które pozostaną na zawsze w naszej pamięci.

Lope
Od dzieciństwa Lope odczuwał wielką pasję do gór, zarówno tych niższych, jak i wyższych. Mieszkanie w Grenadzie, gdzie znajduje się najwyższy szczyt Półwyspu Iberyjskiego – Mulhacén (3478 m n.p.m.), było dla niego szczęśliwym zrządzeniem losu, gdyż zawsze otaczały go krajobrazy motywujące do aktywności na świeżym powietrzu oraz odkrywania nowych szlaków. Był harcerzem, a z biegiem czasu zaczął podejmować się tras długodystansowych w takich miejscach jak Sierra Nevada, Picos de Europa, a także poza granicami Hiszpanii – w Gruzji czy Portugalii.
Po urazie czaszkowo-mózgowym, który spowodował u niego epilepsję, Lope musiał przerwać swoje wyprawy i przeszedł długą rehabilitację. Dzięki wysiłkowi, dyscyplinie i wsparciu osób z otoczenia udało mu się jednak ustabilizować chorobę i wrócić do pieszych wędrówek, które są jedną z jego największych pasji.
Lope mówi: „Epilepsja nauczyła mnie słuchać mojego ciała, respektować własne ograniczenia oraz lepiej poznawać samego siebie. Dzięki doświadczeniom, Jakie przyniosło mi życie, nauczyłem się doceniać to, co mogę zrobić, oraz cieszyć się każdym krokiem. Góry zawsze były dla mnie schronieniem, a teraz bardziej niż kiedykolwiek czuję, że wędrowanie pomaga mi nawiązać kontakt z samym sobą”.
Dodaje również: „Uważam, że istnieje duża niewiedza na temat epilepsji. Czasami ludzie zakładają, że ze względu na chorobę nie można robić pewnych rzeczy, ale najważniejsze jest, aby się dostosować i znaleźć ograniczenia, które można kontrolować. Epilepsja mnie nie definiuje”.
Dzięki swojej wytrwałości i miłości do natury Lope nadal udowadnia, że przy odpowiednim nastawieniu oraz szacunku dla własnych ograniczeń wszystko jest możliwe.
António Nina
Camino de Santiago był niezapomnianą, czterodniową podróżą o długości 90 kilometrów, naznaczoną przezwyciężaniem własnych ograniczeń i odkrywaniem samego siebie. Postanowiłem podjąć to wyzwanie samodzielnie, jako test własnych możliwości. Jako Osoba po amputacji powyżej kolana wiedziałem, że każdy krok będzie wymagał ogromnego wysiłku, ale też będzie okazją do poznania moich fizycznych i emocjonalnych granic.
Na trasie spotkałem przyjazną atmosferę, inni pielgrzymi zawsze chętnie dzielili się słowami wsparcia i inspirującymi historiami. Jednak zaskoczyło mnie brak praktycznej pomocy dla osób z niepełnosprawnościami. Nie znalazłem w schroniskach ani innych miejscach wsparcia typu krzesełka toaletowe, wózki inwalidzkie czy innych specjalistycznych zasobów. Włączenie społeczne wydawało się ograniczać jedynie do wsparcia moralnego, bez widocznych odniesień czy realnej pomocy dla osób niepełnosprawnych.
Wędrówka przyniosła trudności, takie jak nierówny teren i długie odcinki bez odpowiednich miejsc do odpoczynku, ale również chwile wdzięczności i samoświadomości. Każde osiągnięcie, nawet najmniejsze, świętowałem jako osobiste zwycięstwo. To doświadczenie umocniło moją wiarę w ludzką odporność oraz potrzebę uczynienia Camino de Santiago bardziej inkluzywnym, aby każdy mógł w pełni korzystać z tej przemieniającej podróży. Chcieć to móc.

Vlad
Bycie osobą wspierającą osoby niewidome było dla mnie satysfakcjonującym doświadczeniem. Nauczyłem się, jak je prowadzić, jak się wobec nich zachowywać, co jest odpowiednie, a co nie, oraz zrozumiałem, że komunikacja jest najważniejsza. Dwa lata temu wyjechałem do Bułgarii, aby towarzyszyć grupie niewidomych młodych ludzi uczestniczących w projekcie obejmującym wiele aktywności na świeżym powietrzu i pieszych wędrówek. Na początku byłem dość zestresowany – co jeśli to będzie katastrofa? Co jeśli stanie się coś złego? Nie było katastrofy, było niesamowicie. Codziennie przez wiele godzin chodziliśmy pieszo, poznając historię i geografię Bułgarii dzięki lokalnym mieszkańcom i organizatorom, graliśmy w gry, spaliśmy w namiotach, siadaliśmy przy ognisku, uczestniczyliśmy w spotkaniach i warsztatach oraz wspólnie spożywaliśmy posiłki. Posiadanie wspólnego celu dało nam wszystkim poczucie przynależności do czegoś, do grupy, do społeczności.

Alvaro G
Moja motywacja do odbycia pierwszego Camino de Santiago sięga roku 2016, po przejściu procesu rehabilitacji z powodu poważnej kontuzji kolana, jakiej doznałem w 2014 roku.
Na początku 2016 roku czułem się już znacznie lepiej, moje mięśnie zaczynały wracać do dawnej formy, a staw zaczął reagować bez zablokowań na podstawowe czynności, takie jak chodzenie, jazda na rowerze, a nawet krótki trucht, bez odczuwania silnego bólu.
Z tego powodu postanowiłem podjąć wielkie wyzwanie na wrzesień tego roku – przejście ponad 100 km. Najlepszą decyzją było przejście portugalskiej drogi Camino de Santiago, o długości 116 km łączącej przygraniczne miasto Tui z Santiago de Compostela.
Na tę wyprawę postanowiłem wyruszyć w towarzystwie rodziny, przyjaciół i sąsiadów, wszystkich z regionu, w którym się urodziłem. Sześć osób wsiedliśmy do samochodu z plecakami i kijami, w poszukiwaniu pierwszego etapu.
Mimo że szedłem tempem wolniejszym niż pozostali towarzysze, z powodzeniem ukończyłem każdy etap od początku do końca.
Zawsze będę pamiętał przybycie na Plaza del Obradoiro w Santiago, gdzie kończą się wszystkie drogi. Osiągnąłem cel, który sobie wyznaczyłem.
Z tym celem osiągniętym, mogłem zobaczyć, że po dwóch latach rehabilitacji od operacji moja kondycja fizyczna wróciła do dawnego poziomu.
Dziś nie doznałem nawrotu tej kontuzji, a jeśli mnie pamięć nie myli, nie doznałem nawrotu żadnej innej. Co więcej, później przeszedłem Camino de Santiago jeszcze dwukrotnie, pokonując etapy dłuższe niż 50 km.

Manel Flores
Nazywam się Manel Flores. Byłem zawodowym żołnierzem do 2015 roku, kiedy zdiagnozowano u mnie ataksję – chorobę neurodegeneracyjną wpływającą na równowagę, wzrok i mowę. W 2023 roku, już na emeryturze i żyjąc z tą chorobą, postanowiłem podjąć się Camino de Santiago przez dwa lata.
br>- Pierwsze ukończenie w 2023 roku: Droga Mozarabska z Hinojosa del Duque (moje rodzinne miasto), Via de la Plata i Droga Sanabres.
- Drugie ukończenie w 2024 roku: Droga Mozarabska z Almerii do Hinojosa, tym samym kończąc najdłuższą trasę.
Moja motywacja do rozpoczęcia Camino pojawiła się po życiowym niepowodzeniu, ale już od pierwszego etapu zauważyłem, że są różni ludzie: dobrzy ludzie, którzy traktują cię takiego, jakim jesteś, a nie z litości czy chęci uzyskania czegoś w zamian za akt dobroci, jak czynią inni. Odkryłem także, że pielgrzymi i gospodarze są z czegoś wyjątkowego. Spotkałem ludzi, którzy na zawsze pozostaną w moim sercu, takich jak Ángela i Paco, gospodarze z Fontanillas de Castro, oraz José Antonio López Salvador, sportowiec i pielgrzym z niepełnosprawnością.

Janina Rębisz
Bez wątpienia najlepszą częścią mobilności są ludzie. Będąc tak daleko od codziennego życia, niezwykle często pojawiały się rozmowy na różne, zazwyczaj nieporuszane tematy. Kultury krajów, o których praktycznie nie miałem wcześniej wiedzy, stały się mi bliższe dzięki przypadkowemu odkrywaniu ich podczas zajęć.
Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem wziąć w tym udział. Poznałem fascynujących ludzi z różnych krajów, z którymi wciąż utrzymuję kontakt.
Projekty pozwoliły mi się otworzyć. Przełamałem barierę językową dzięki prostym rozmowom, ponieważ każdy z nas chciał się poznać.
Uważam, że każdy, kto jest gotów eksplorować i odkrywać nowe kultury od środka, powinien spróbować uczestniczyć w mobilnościach przynajmniej raz. Pozwala to na otwarcie się i pokonanie własnych barier, a także pomaga dalej rozwijać umiejętności językowe.

Ariana
Brałem wcześniej udział w kilku aktywnościach i wydarzeniach poświęconych sportowi i chodzeniu. Muszę przyznać, że bardzo mi się to podoba, ponieważ oferuje wiele interesujących możliwości. Jednak jako Osoba z niepełnosprawnością wzrokową bardzo lubię mieć osobę wspierającą, która opisuje mi wszystko — jak wygląda otoczenie, czy są wokół kwiaty lub owady — bo inaczej wszystko jest dla mnie zbyt nudne. Raz uczestniczyłem w projekcie, który obejmował codzienne spacery trwające 2-3 godziny, ale dla mnie było to za łatwe. Uprawiam wspinaczkę na poziomie zawodniczym, dlatego potrzebuję czegoś bardziej wymagającego, gdzie czuję, że się staram. Słyszałem o Camino de Santiago i szczerze myślę, żeby kiedyś spróbować, ale muszę też znaleźć osobę wspierającą, która podziela moje pasje, bo inaczej nie sądzę, że to zadziała.


Pia Sivec
Aby skutecznie włączyć osoby o różnorodnych potrzebach do aktywności na świeżym powietrzu, konieczne jest dostosowanie tych doświadczeń do specyficznych wymagań każdej osoby. Na przykład podczas organizowania obozów w naturze dla osób z trudnościami w poruszaniu się zauważyliśmy potrzebę dodatkowego wsparcia dla zapewnienia bezpieczeństwa. Często problemy z równowagą nie powinny uniemożliwiać komuś korzystania z natury w towarzystwie. Proste udogodnienia, takie jak poręcze, mogą zapewnić głębokie poczucie bezpieczeństwa, stabilności i kontroli, zwiększając pewność siebie podczas poruszania się na zewnątrz.
W Słowenii organizacje takie jak In Planinc odgrywają kluczową rolę w promowaniu dostępnych przygód na świeżym powietrzu. Oferują specjalistyczny sprzęt, który zapewnia uczestnikom z ograniczeniami mobilności poczucie bezpieczeństwa i wsparcia. Aby jeszcze bardziej poprawić inkluzję, ważne jest zapewnienie ukierunkowanego szkolenia dla osób zaangażowanych w edukację na świeżym powietrzu — nauczycieli, opiekunów i animatorów — w celu podniesienia ich umiejętności wspierania osób o różnorodnych potrzebach.
Chociaż Słowenia wprowadziła dostępne szlaki zaprojektowane dla osób ze specjalnymi potrzebami, potrzebne są szersze działania, aby ustanowić kompleksowe i inkluzywne podejście w całym kraju. Środowisko inkluzywne wykracza poza infrastrukturę; obejmuje tworzenie przyjaznej kultury, która aktywnie zachęca do udziału wszystkich osób.
Haidi Marie Dokl
Nazywam się Haidi. Obecnie przebywam na zamkniętym oddziale w Rezydencji Nina Pokorn Grmovje w Žalec w Słowenii. Trafiłam tu bez zgody, na podstawie decyzji sądu. Jestem tutaj już dziesięć miesięcy. Na oddziale zamkniętym jest nas 14 osób, z różnymi problemami psychicznymi. Osobom, które tu trafiają, pozwala się wychodzić na spacer na łono natury tylko dwa razy dziennie. Nawet wtedy trwa to tylko pięć minut i tylko, jeśli jest ładna pogoda. Wokół mamy drogi do lasów i łąk, ale nigdy tam nie chodzimy, zawsze wybieramy tę samą prostą trasę. Prawie nie mamy ruchu, ale to jedyny swobodny ruch, na jaki pozwalają. Przez ostatnie sześć miesięcy nie pozwolono mi chodzić na spacery. W ten sposób czuję, że kontrola nad moim poruszaniem się stała się jeszcze bardziej restrykcyjna. Jestem zmuszona żyć między czterema ścianami i często tracę cierpliwość, rzucając krzesłami. W środku narasta we mnie gniew. Moje spacery zależą od kaprysów psychiatry, którego widzę w każdy piątek. Jeśli zdecyduje, że zachowywałam się dobrze, mogę iść na spacer, jeśli nie — nie. Chciałabym mieszkać na otwartym oddziale w jakiejkolwiek placówce, gdzie miałabym dostęp do natury, lasów i łąk. Kiedy mieszkasz na otwartym oddziale, możesz też iść do pubu i zjeść pizzę. Czujesz się wolną osobą. Natura daje mi poczucie wolności.


Jerzy Stys
Trudno uwierzyć, ale pierwszy raz za granicę wyjechałem dopiero pod koniec trzydziestki. Pracowałem w Warsztacie Zajęć Zawodowych i mieszkałem na terenach wiejskich. Warsztat rozpoczął współpracę z Viva Femina w projektach UE i niektóre osoby z niepełnosprawnościami zostały zaproszone do wyjazdów zagranicznych na zajęcia edukacyjne i szkoleniowe. Uczestniczyłem w mobilnościach w Bułgarii i Włoszech i to było najlepsze doświadczenie w moim życiu. Jako artysta, maluję, i bardzo doceniłem możliwość poznania innych kultur i sztuki. Samodzielne podróżowanie byłoby dla mnie zbyt przerażające, nie mówię też w obcych językach. Mobilności były bardzo dobrze zorganizowane, zapewniono tłumaczenie, a ja mogłem podróżować z asystentem. Podróże dały mi nową energię, motywację i byłem dumny z siebie.

Ewa Grad
Pracuję dla Fundacji Viva Femina od ponad dziesięciu lat. Jako osoba z niepełnosprawnością zawsze byłam bardzo aktywna zawodowo. Udział w mobilnościach szkoleniowych i edukacyjnych otworzył przede mną zupełnie nowe możliwości edukacyjne.
Szczególnie interesowałam się udziałem w projektach dotyczących szkolenia przedsiębiorczości kobiet oraz wzmacniania pozycji kobiet z niepełnosprawnościami w życiu społecznym i zawodowym.
Moje doświadczenia z wymian w Portugalii, na Malcie, w Hiszpanii i we Włoszech to było coś więcej niż poznawanie nowych krajów. To przede wszystkim odkrywanie nowych perspektyw, nawiązywanie niesamowitych przyjaźni i przeżywanie niezapomnianych przygód. Jestem wdzięczna za tę możliwość i gorąco polecam wszystkim udział w projektach Erasmus+.

Mónica
Nazywam się Mónica. W 2011 roku w wyniku wypadku przy pracy zostałam sparaliżowana. Po ośmiu długich miesiącach w szpitalu wróciłam do domu, by zmierzyć się z życiem, którego nie poznawałam.
W 2017 roku uczestniczyłam w wykładzie DisCamino i byłam zachwycona tym, co robili. Osoby z niepełnosprawnościami pokonujące Camino de Santiago? Płakałam, oglądając ich. Podziwiałam ich, ale nigdy nie myślałam, że mogłabym być jedną z nich.
W 2019 roku w końcu wypróbowałam ich rowery. Ten moment przywrócił mi poczucie wolności, które uważałam za utracone na zawsze. Rozbudził we mnie iskrę.
W 2020 roku przebyłam cały Camino od Roncesvalles do Santiago na górskim handbike’u. To było najtrudniejsze i najbardziej niesamowite, co kiedykolwiek zrobiłam. Śmiałam się, płakałam, walczyłam i znów poczułam się naprawdę żywa.
Od tamtej pory przebyłam osiem kolejnych Camino, przemierzyłam części Hiszpanii, a nawet zdobyłam Mulhacén i Veletę. DisCamino dało mi cel, pewność siebie i nowy sposób życia. Zawsze będę nosić ten dar w sobie.
Buen camino!

Aljoša Škaper
Po pierwsze muszę przyznać, że nigdy nie byłem harcerzem, ani piechurem, ani miłośnikiem gór. Jednak wykorzystałem mój wypadek jako okazję do nowej działalności i zacząłem zbierać informacje o dostępnych miejscach i usługach w Słowenii. Po kilku złych doświadczeniach z podróżowaniem stworzyłem aplikację mobilną Ljubljana by Wheelchair, która gromadzi wszystkie informacje potrzebne osobom z ograniczoną mobilnością odwiedzającym naszą stolicę.
Realizując te i inne projekty dotyczące dostępności, także w ramach Erasmus+, poznałem ludzi, którzy po kontuzji ograniczającej ich mobilność najbardziej tęsknili za przyrodą i górami.
Dla mnie osobiście było to piłka nożna. Teraz, nawet gdyby świat był całkowicie dostępny dla nas wszystkich, wciąż byłoby wiele rzeczy, których niektórzy z nas nie mogliby robić lub musieliby robić inaczej. Dlatego proszę, zmieniajmy przynajmniej to, co możemy, i starajmy się uczynić jak najwięcej doświadczeń dostępnymi dla wszystkich. Pozwólcie mi zakończyć moim doświadczeniem: gdy tylko założyłem grubsze opony terenowe do mojego wózka inwalidzkiego (jak na zdjęciu) oraz elektryczny napęd do wózka, zacząłem naprawdę bardziej cieszyć się przebywaniem na zewnątrz, chodzić na „spacery po lesie”, wędrówki, ścieżki przyrodnicze, a nawet na niewielkie wzgórza. Zróbmy więc drogę, bo w nas wszystkich jest wola!

Angélica
Nazywam się Angélica, pochodzę z La Zarza, małego miasteczka w Extremadurze. Zdiagnozowano u mnie stwardnienie rozsiane w wieku 27 lat, a niedługo potem potrzebowałam wózka inwalidzkiego. Zawsze marzyłam o przejściu Camino de Santiago, ale ciągle odkładałam to na później – aż życie się zmieniło i wydawało się, że jest to poza moim zasięgiem.
Pewnego dnia przyjaciółka pokazała mi DisCamino w mediach społecznościowych i powiedziała: „Spójrz, nadal możesz zrobić Camino”. Natychmiast zadzwoniłam. Javier odpowiedział z życzliwością, zapytał o moje potrzeby i wyjaśnił, jak wszystko można dostosować.
W 2022 roku zrobiłam swoje pierwsze Camino — trasę portugalską na wózku Joëlette. Było niesamowicie. Cieszyłam się krajobrazami, ludźmi i poczuciem prawdziwej przynależności.
W kolejnym roku postawiliśmy sobie za cel trasę francuską. Nie chciałam ponownie korzystać z wózka — wydawało mi się to zbyt łatwe. Postanowiłam więc podjąć wyzwanie i przejechać ją na rowerze tandemowym. Dzięki treningom i ich wsparciu udało się! W 2023 roku przejechałam 750 km w 14 dni z Javierem. Nie mogłam przejść 50 metrów, a jednak pedałowałam przez północną Hiszpanię.
Na tym rowerze poczułam się wolna. Zapomniałam o wózku. Przekroczenie linii mety wywołało u mnie radość i smutek — radość z podróży i smutek pożegnania z zespołem, który stał się rodziną.
To nie koniec. To dopiero początek kolejnych przygód. Dziękuję, DisCamino, za robienie wszystkiego z sercem.

Merchi Álvarez Fernández.
Emeryt z przymusu, poszukiwacz radości z wyboru. W wieku 26 lat zdiagnozowano u mnie rzadką, postępującą chorobę nerwowo-mięśniową. Teraz, mając 37 lat, korzystam z wózka inwalidzkiego i nie mogę poruszać niczym poniżej szyi. Mimo to nie przeszkadza mi to w pełni żyć.
Cztery lata temu natknąłem się na DisCamino. To spotkanie zmieniło wszystko. Moje pierwsze Camino odbyło się w 2023 roku — z Burgos do Santiago. To był idealny moment. Śmiałem się, nawiązałem kontakt, czułem wsparcie i chłonąłem każdą chwilę. Drugie, z Donostii do Santiago trasą północną, było wyjątkowe. Przejechałem je z moim 14-letnim synem Mateo.
Każde dotarcie na Plaza del Obradoiro jest inne, ale radość, którą czuję, zawsze jest taka sama. Gdy myślę o Camino, uśmiecham się. Pamiętam śmiechy, różnorodność ludzi, głębokie rozmowy, krajobrazy, ciekawskie zwierzęta, zapachy, dźwięki... Nigdy nie zapomnę żab śpiewających pod mostem zaraz po otrzymaniu figury Matki Bożej z Cudownej Medaliki w Rabé.
W tym roku zrobię to znowu — tym razem całą trasę wzdłuż wybrzeża Portugalii aż do Algarve. Oczywiście, Mateo też jedzie.
Jeśli masz niepełnosprawność i nie jesteś pewien, czy możesz przejść Camino, mówię ci: z DisCamino to możliwe. Będą twoimi nogami i rękami, zawsze z życzliwością i dobrą energią.
Jeśli ja, nie mogąc poruszyć żadnym mięśniem poniżej szyi, przeszedłem dwa Caminos i nie mogę się doczekać trzeciego — co cię powstrzymuje?

Sfinansowano przez Unię Europejską. Poglądy i opinie wyrażone w niniejszym materiale należą wyłącznie do autora(ów) i nie muszą odzwierciedlać stanowiska Unii Europejskiej ani Instituto de la Juventud (INJUVE). Unia Europejska ani INJUVE nie ponoszą za nie odpowiedzialności.